wtorek, 26 lipca 2011

Lepiej późno niż wcale

Spiesze donieść że młodziaki zakończyły pierwszy rok w ognisku muzycznym Z tego miejsca i przy tej okazji wszystki okolicznym mieszkańcom chce zareklamować to ognisko. Miła atmosfera , frajda dla maluchów i nie tylko i najważniejsze zabawa muzyką a nie przymus nauki Wszystko jeszcze przed nimi a to rodzaj zaprawy i przysposobienia Oto kilka fotek: Cała galeria dostępna na stronie www.ogniskomuzyczne-nt.pl/galeria/koncert2.html Mamy połowe wakacji a młodziaki dziś zadały pytanie – kiedy do Pani Aniu Zatem Pani Aniu – Wera i Dawid już czekają na początek roku szkolnego w ognisku

niedziela, 15 maja 2011

CISZA ...

A w blogu wielka cisza , to nie że nic nie robie ... ale wszystko się tak po... Nie moge pozbierać myśli- roboty dookoła full pracy. Jak nie dom , to ogród , praca, zajęcia dodatkowe z dziećmi i … tu chyba przemilcze. Ale jestem …jakby co jestem i żyje Psssst jeszcze podam przepis na to by nie ryć nosem w stole – bodymax- łykam to od tygodnia . Mam nadzieje że pomoże – mogłoby na wszystko ;-))

czwartek, 21 kwietnia 2011

WIEELKAAANOCNA PISANKA ;-)

Resztkami sił dziś zamieszczam zdjęcia naszego jaja. Wymęczona sprzątaniem – choć taka prawda że każdy na Święta tak sprząta jakby cały rok nic nie robił – He He .. Wymęczona chwilowo cholernie tym gonieniem , załatwianiem i całą sytuacją życiową , ale to inna bajka . Taka bajka moja ...-prywatna , prosto mówiąc mam chwilową dolinę . Mimo to staram się coś robić , żeby nie zwariować i jakoś chyba mi to wychodzi. Nic to – dość marudzenia – zamieszczam efekty naszej pracy i znikam spać … ... dodam jeszcze że jajo robi wrażenie . Tekst młodziaków wracających ze szkoły- „… tej ale wielkie jajo – super …”

czwartek, 14 kwietnia 2011

WIEEEEELKA ROBOTA – WIEEELKIE PRZYGOTOWANIA

Do Świąt ma się rozumieć , a dokładniej dzieciaki mają frajdę . Robimy wielką pisankę – no projekt przeszedł nawet moje wyobrażenia Jajo wielkości Dawida i Weroniki , ba większe … chyba ?? Dzięki odpadowi w pracy – folia stretch - (to było nasze wypełnienie jaja)- otrzymaliśmy niezłą bryłę . Zresztą co będę pisać – zobaczcie sami jaka była radość , na tym etapie pracy mamy gotowe jajo do malowania – a pracy przed nami jeszcze dużo Może uda nam się do” Niedzieli Palmowej „. Brakuje nam teraz odpowiedniego zająca ;-(( A co do moich jaj rżniętych - nie!!! nie odpuściłam , niebieskie gotowe czeka na ozdjęciowanie , kolejne prawie gotowe -tym razem wersja cała pocięta i jeszcze kilka mam nadzieje powstanie - wierzcie lub nie bardzo to odstresowuje tylko w końcu trzeba MIEĆ CZAS !!!

poniedziałek, 28 marca 2011

JAJCARSKI OKRES … JAJOWY STAN

Hej hej… razem z moją znajomą Eweliną jesteśmy po … kursie dziergania na jajach . Spoko , wszystko po kolei. Jak to zwykle w takich historyjkach bywa , dawno dawno temu, bla bla bla . Nie – tzn . to było tak . Jakiś czas temu a dokładniej zaraz po Bożym Narodzeniu – przyszedł czas szukania czegoś na kolejne święta . Tym oto sposobem zapałałam chęcią tworzenia czegoś nowego . Jajka decu… już były, no to co , masa solna ?. Nie myślę że dalej jaja i to wydmuszki bo to taki wdzięczny materiał ale chciałam by nie były takie jak w roku poprzednim i udało się. Trafiłam na stronę Sylwi Serwin i jej jajeczne wariacje . Co robi ta kobitka – cuda po prostu cuda . Napatrzyłam się i wymarzyłam że też takie zrobię , ale ona to raczej mistrzyni przy moich chociażby zamiarach wykonania tego . Pomocne okazało się tu YOU TUBE , filmiki instruktarzowe, przekładowe galerie i sama Sylwia. Razem z Ewelką w Kreatywnie wypatrzyłyśmy kurs pisanek ażurowych i pojechałyśmy . Mój pierwszy w ogóle kurs- bo do tej pory samouk podpatrywacz ze mnie . A frajda dla mnie była wielka . Kochani to jajo nic innego jak jajo decu z wycinanymi otworkami . Pięknie wygląda , pracy trochę jest, precyzji i sprzęt potrzebny bo ząbkami tego raczej wyżreć się nie da . No i najważniejsze CIERPLIWOŚĆ , Efekt ?? zobaczcie sami – Moje pierwsze takie jajo i mam nadzieje że nie ostatnie . I następne w poczekalni ... Z tego miejsca na zakończenie dzisiejszej gawędy na temat wrażeń po , chciałabym pozdrowić Ewelinę i Sylwie i Panie z Kreatywnie . Z Ewelą to sobie może jeszcze podziergamy – jak nie na wydmuszkach to facetom naszym jajca obrobimy na Wielkanoc. To oczywiście bardziej groźba jak nie będą się nasz słuchać !!! A dla ciekawskich takie jajka trzeba dziergać mocnym sprzętem –miniszlifierką

niedziela, 20 marca 2011

HAFT KRZYŻYKOWY

Historia tej przygody , sięga już kilku lat a dokładniej to chyba ponad 10 . Dzięki pewnej znajomej wpadły w moje ręce nici hafciarskie i kanwa. Przygoda zaczęła się niewinnie , najpierw gazetki pożyczone właśnie do niej i kilkudniowe wpatrywanie się w schematy graficzne haftu, później poszukiwania prostej i szybkiej szkółki haftu. W końcu pierwszy obrazek, Jak mam być szczera to nie wiem już co to było , ale napewno wiem że było totalnie wymęczone , brudne i w ogóle nie przypominało tego czym miało być , Następne były już lepsze , kilka reprodukcji w małych formatach poszło w ręce rodziny, potem były kartki świąteczne, kilka obrazów tematycznych typu : wiosna, święta. Obrazy sakralne , jeden znalazł swoje miejsce w kościele . Mam też zestaw obrus + serwetki A obecnie od ponad roku z wielkimi przerwami niezależnymi od mojej osoby , pracuje nad obrazem Matki Bożej Nieustające Pomocy Obiecałam że zamieszcze kilka zdjęć z postępu prac i teraz to czynię . Na koniec obiecuje że pochwalę się ukończonym dziełem w pełnej krasie

środa, 23 lutego 2011

Z życia rodzinnego – „Młodzi Akwaryści”

Trochę czegoś z własnego domowego podwórka. Oczywiście na samym początku musze znowu dodać sobie otuchy- podbudować Ego i zaznaczyć , że jak zwykle jestem słowna i systematyczna . Ach …A z innej beczki – dwa…prawie trzy lata jak zaczynałam przygodę z rękodzielnictwem , jeśli oczywiście to co robie inni mogą nazwać rękodziełem . Miałam nadzieje że trafiłam na pustkę- że kogoś tym zainteresuje- że ktoś będzie podziwiał , że blog będzie oblegany . Odwiedziny częste , no ale jest inaczej – takich twórców za przeproszeniem nie ubliżając nikomu za ich prace jest jak ….. a tu dopowiedzcie sami ;-)) To oczywiście jedna z przesłanek że nie piszę zbyt często że brak mi czasem mobilizacji, bo pisanie typu – „picie do lustra” nie bardzo bawi . No cóż dość użalania się nad sobą – talenty jak diamenty , trzeba…-kuć jak żelazo i nie marudzić. Tylko praca daje efekty , więc nie poddaje się i tak „dłubam” sobie sama dla swej przyjemności – a przyjemność mi to daje ogromną . A teraz to o czym mówi tytuł. Przez przypadek albo raczej z żalu , sama się podłożyłam , zmiękłam i moje latorośle mają podwodny miniaturowy świat. Matka padła i jest akwarium . Zobaczymy czy będzie drobny epizod życiowy czy może moi mali akwaryści zapałają miłością do tego hobby. Akwarium nie jest ogromne bo raptem 20 l, maleństwo dla prawdziwych koneserów tego sportu raczej to profanacja – tym bardziej że flora … nooo sztuczna Ale ten sport nie jest tani , więc … po co ładować kasę w coś co może tylko na 5 minut- jak to u młodych „Asów” bywa Obiecałam, że zamieszczę kila zdjęć mojej pracy nad którą głowa niejednokrotnie ostatnimi czasy mi pada. Niebawem –obiecuje, tylko pora niesprzyjająca – brak światła na dobre zdjęcia . W dzień to w pracy jestem a z wieczora to co można zrobić , praktycznie wszystkie foty wieczorne lub nocne są i na tym tracę, ale co zrobić .

wtorek, 18 stycznia 2011

Co słychać ?? … nic nowego Drogi Panie …

No właśnie nic nowego – nic oprócz kilku upierdliwych tematów . Odwilż na całego , zewsząd słychać –woda wzbiera , noooo u mnie też Mam to szczęście posiadać piwnice i szczęście na chwile obecną posiadać w niej wodę . A dokładniej wody gruntowe są dość wysoko i zaczęło posadzką wybijać – żeby się przed tym uchronić przed wjazdem do garażu mam studzienkę na wypadek takich rzeczy , żeby móc w niej umieścić pompę i trochę się podratować . Mój ślubny rozpoczął intensywne ratowanie od soboty i tak – sobota , niedziela upłynęła wręcz sielankowo na skutecznym systematycznym co 20 minut pompowaniu wody . No wszystko poszłoby może i dalej dobrze , gdyby ktoś (mam pewnego ktosia na myśli ) pomyślał , że woda cuda może wyczynić i raczej węża spustowego z pompy bez uprzedniego zabezpieczenia samego się nie zostawia . Skutek jest taki że to czego udało się uniknąć przez dwa dni weekendowe – dopełniło się na własne życzenie w noc z niedzieli na poniedziałek . Piwnica zalana i dodatkowo chyba pozbyliśmy się pralki na dobre – nieszczęsny wąż sikał strumieniami pod górę a w swoim sąsiedztwie miał pralkę więc lało się na nią systematycznie co 20 może 30 minut – aż się skubana nie zeźliła i na spółkę z prądem sobie umyślili zabotaż –wykonali spięcie , zwarcie … zwał jak zwał , trzeba powiedzieć skutecznie bezpiecznik w kosmos posłali. A może trzeba inaczej to nazwać – bezpiecznik okazał się przy zdrowych zmysłach i sam się wyłączył na nasze szczęście . Mnie tylko rano krew o mało co nie zalała na ten widok – ale czas był iść do pracy I tyle z tych cudownych w nowym roku nowości jak na razie , a moje decu …?? Na razie leży – mam inną prace niebawem zamieszczę kilka zdjęć z jej postępów